Przyczepiłabym się tylko do tego, że wielu reżyserów robi z żony pana Rochestera w sumie normalną babkę (nawet atrakcyjną), która wkurza się z zazdrości jak widzi Jane. A Berta Mason nienawidziła pana Rochestera i za każdym razem, gdy go widziała usiłowała przegryźć mu tętnicę lub dziabnąć nożem. Tu nie chodziło o Jane. Za mało wariactwa pierwszej żony pana Rochestera tu było pokazane.