Czasem odnoszę wrażenie, że łatwiej skupić się na fabule filmu, gdy w grę wchodzą czarno-białe, starsze produkcje. Nie ma kolorów, które mogłyby rozpraszać uwagę, a dobre aktorstwo stoi na wysokim poziomie-co jest główną cechą i atutem klasyki filmowej.
W obrazie tym odnajdziecie szalenie niepokojący dźwięk, narrację i występ aktorski niekwestionowanego idola filmów grozy-Vincenta Price, a także świetne ukazanie Ameryki lat 60'tych w apokaliptycznej, ponadczasowej wizji.
Wizje końca świata, w obszernym dość znaczeniu zawsze bardzo mnie interesowały
Jeśli chodzi o moje odczucia związane z tym seansem, to przyznaję, że dałam się obrazowi bez reszty „pochłonąć”, przede wszystkim dzięki znakomitemu scenariuszowi, który zrealizowano na podstawie powieści Richarda Matheson`a.
Rewelacyjny obraz Ubaldo Ragona i Sidney Salkow'a zmienia niestety w końcówce filmowy „klimat”, z autentycznie przerażającego, na sensacyjny, co odbiera mu, w mojej opinii, status filmowego arcydzieła. Bardzo dobry występ Price, jako odtwórcy głównej roli.