Ale ten film mnie rozczarował. Po fajnym "What's Up, Tiger Lily?" i świetnym "Bierz forsę i w nogi" pojawił się ten film. Niespójny i niedopracowany. Owszem parę śmiesznych scen by się znalazło (ale to są tylko pojedyńcze sceny).
Całe szczęście zaraz potem (2lata:) powstał "Śpioch" , "Miłość i Śmierć" i inne które bardzo lubię.
Zgadzam się, że nie jest to najlepszy film Woodyego. Zwłaszcza z perspektywy tych 30-tu kilku lat, w czasie których zaprezentowane skecze były wykorzystywane w tylu innych komediach, że po prostu teraz aż tak bardzo nie zaskakują. Jednakże z drugiej strony, należy zdawać sobie sprawę, iż Bananowy Czubek jest jednym z prekursorów współczesnego, filmowego pastiszu, jaki w pełnej krasie objawił się w produkcjach Mela Brooksa. Z tego też powodu, Bananowemu należy się duży szacunek oraz życzliwe podejście, wynagrodzone kilkoma wybuchami śmiechu, ponieważ, tak jak wspomniał przedmówca, niektóre sceny w istocie są wielce zabawne, i warto dla nich poświecić tę godzinkę z okładem.
widziałam wiele dzieł W. Allena i wszystkie mnie zachwyciły, jednak "Bananas" obejrzałam bez więszych emocji. Film jest dobry, aczkolwiek w porównaniu z pozostałymi filmami tego rezysera wypada dośc kiepsko.
Bananas to nic więcej jak eksperyment filmowy, nie należy brać tytułu jakoś specjalnie na serio. Pierwszy "poważny" film Allena to Annie Hall
No no, "recenzja", a raczej bezdyskusyjne "powiem wam jak jest" z pozycji "poważnego krytyka" od razu brzmi poważnie...