Recenzja wyd. DVD filmu

Pogrzeb (1996)
Abel Ferrara
Christopher Walken
Chris Penn

Sprawiedliwość grzeszników

Abela Ferrarę darzę bardzo mieszanymi uczuciami. Nie chodzi już nawet o to, że swoją karierę zaczynał od pornosa i tandetnych filmów akcji. Ten twórca ma wyraźnie nakreślony styl, umiejętność
Abela Ferrarę darzę bardzo mieszanymi uczuciami. Nie chodzi już nawet o to, że swoją karierę zaczynał od pornosa i tandetnych filmów akcji. Ten twórca ma wyraźnie nakreślony styl, umiejętność tworzenia za małe pieniądze produkcji, które mają swój specyficzny klimat ze względu na swoje półamatorskie wykonanie i przede wszystkim nosa do aktorów. A jednak coś mi w każdym z jego obrazów nie pasuje. Czasami w tych filmach wciąż dzieje się to samo (wiecznie ćpający i pijący "Zły porucznik"), innym razem idą za bardzo w stronę kina akcji, podczas gdy można bardziej rozwinąć sferę psychologiczną ("Król Nowego Jorku"), a jeszcze innym reprezentują zwyczajny przerost formy nad treścią ("New Rose Hotel"). Cenię sobie każde z wyżej wymienionych dzieł za duszną atmosferę i oryginalność, ale żaden nie wzbudził mojego zachwytu. I myślałem, że tak będzie z każdą produkcją Ferrary, do czasu aż zobaczyłem "Pogrzeb"…

Głównymi bohaterami są trzej bracia, potomkowie groźnego włoskiego gangstera, a punkt rozpoczynający historię stanowi pogrzeb jednego z nich. W trumnie spoczywa ciało najmłodszego, Johnny’ego (jedna z pierwszych "wielkich" ról Vincenta Gallo), który został zastrzelony na ulicy przez nieznanego sprawcę. Ceremonia pożegnalna, stanie się dla pozostałych dwóch bohaterów dniem refleksji nad własnym życiem. Ray (Christopher Walken) najstarszy z braci postanawia znaleźć sprawcę, w jego rękach leży również decyzja "co z nim zrobić". Tymczasem Chez (Chris Penn) jest załamany całą sytuacją, śmierć Johnny’ego wywołała w nim wstrząs, z którym nie potrafi sobie poradzić.

Ferrara od zawsze lubił skakać z gatunku na gatunek. Tym razem sięgnął po film gangsterski. Każdy z trzech braci żyje z przestępstw, na ich rękach jest mnóstwo krwi, otoczenie stanowią wszelkiej maści szumowiny, które najpierw strzelają, później myślą. Z pozoru "Pogrzeb" to typowy reprezentant gatunku. Gangsterów cechuje wyniosłość, uwielbiają przemawiać, zgrabnie przy tym gestykulując. Wszystko co robią, czynią z klasą kiedy patrzą na nich tłumy, zaś na zapleczach swoich lokali zapominają o kulturze, dobijając ciemne interesy, lub likwidując niepotrzebnych świadków. Ukazano ich jak w setkach amerykańskich filmów, z dziełami Scorsese na czele, jako złych, a jednak godnych szacunku przez swoją pewność siebie i specyficzny kodeks honorowy. Tylko, że Ferrara zrobił jedną istotną rzecz by ten obraz wyglądał inaczej niż typowa opowieść o "podłych facetach w garniturach, walczących o wpływy w mieście". Wprowadził swój ulubiony temat- religię. Mafia i jej otoczenie to praktykujący katolicy. Takie przedstawienie zagadnienia prowadzi zawsze do gorącej dyskusji. Nie inaczej jest tym razem.

Nie mam pojęcia czy Ferrara jest osobą wierzącą, ale przyznać trzeba, potrafi namieszać widzowi w głowie swoimi rozważaniami. Jako że bohaterami są z gruntu źli ludzie, ich interpretacja dekalogu jest inna niż u większości chrześcijan. Przez cały film próbują oni odpowiedzieć na pytanie czym jest dobro, jak mogą uszlachetnić swoje czyny w oczach Pana, czy mając władzę jaką posiadają są w stanie jednocześnie postępować moralnie. Z pewnością najciekawszymi momentami filmu są tu właśnie sceny, gdy bracia terroryzują słabszych od siebie w imię "sprawiedliwości". Johnny wierzy, że słusznie niszczy ciężarówki gangstera wyzyskującego robotników, a by go jeszcze bardziej upokorzyć zaczyna sypiać z jego żoną. Chaz poniża nieletnią prostytutkę gdyż w jego mniemaniu to idealna kara za jej grzechy i brak "mocnego postanowienia poprawy". Ray planuje krwawą zemstę na mordercach brata. Każdy z bohaterów krzywdzi innych odwołując się do własnej wiary, zapominając jednocześnie o sentencji "nie sądźcie abyście nie byli sądzeni". W ten sposób stają na równi z Bogiem, choć wydaje im się, że jedynie czynią jego wolę. To tylko jeden z aspektów religijnych, które porusza twórca. Ferrara zadaje dużo więcej pytań, a co najlepsze widz czasami musi odpowiedzieć na nie sam, albo poddać się i przyznać, że rozstrzygnięcie niektórych kwestii po prostu nie istnieje.

Właśnie takiego filmu szukałem szperając w filmografii kontrowersyjnego reżysera. To dzieło kompletne, bo ukazujące wiele punktów widzenia, utrzymane w chłodnej atmosferze, ale jednocześnie prócz świetnej formy, treściwe. Nie jest to jednak typowa pozycja dla zagorzałych fanów kina gangsterskiego, choć i oni mogą w tym filmie znaleźć coś dla siebie. Konwencja jest tu tylko środkiem, cel jest zgoła inny. Warto się przekonać jaki.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones